Z powieścią Anatola
France'a wiązałam spore nadzieje. „Zbrodnia” w tytule
natychmiast porwała moją wyobraźnię na miejsce przestępstwa w
XIX-wiecznej Francji, opis na okładce przeniósł mnie do bibliotek
pełnych starodruków i wiekowych rękopisów. Miałam nadzieję na
klasykę literatury w pełnym tych słów znaczeniu. Okazało się
jednak, że zamiast tego otrzymałam największe rozczarowanie roku.
Tę książkę trudno
nawet streścić. Moje wydanie składało się z dwóch opowiadań –
„Polano” i „Joasia Alexandre”. Tego pierwszego, moim zdaniem,
równie dobrze mogłoby nie być, nie było w nim nic ciekawego.
Przekonana, że w jakiś tajemniczy sposób łączy się ono z
kolejnym, postanowiłam wytrwać w czytaniu, choć już po 20
stronach miałam ochotę rzucić książkę z powrotem na półkę.
Rzeczywiście, kilka z pozoru nieistotnych faktów przedstawionych w
„Polanie” okazało się ważnych dla drugiej części powieści.
Nadal nie widzę jednak powodu, dla którego France stworzył z tego
oddzielne opowiadanie, zamiast wpleść te wątki w historię Joasi
Alexandre. Ale kto wie, może po prostu się nie znam i nie potrafię
docenić kunsztu francuskiego pisarza.
„Polano” opowiada o
poszukiwaniach pewnego cennego manuskryptu z dawnych czasów.
Sylwester Bonnard, filolog, paleograf i humanista, od lat pragnie
zdobyć cenny dokument. Poszukiwania prowadzą go aż poza granice
Francji. Podczas podróży poznaje tajemniczą parę, która stanowi
ważny element opowiadania.
Przy okazji czytelnik
dowiaduje się kilku szczegółów z młodości Bonnarda, poznaje
m.in. historię jego nieszczęśliwej miłości oraz staje się
świadkiem znajomości bohatera z wnuczką jego niedoszłej
ukochanej.
Druga część książki
skupia się na walce Bonnarda z francuskim systemem o tę właśnie
wnuczkę – tytułową Joannę Alexandre. Na czym polega zbrodnia?
Nie napiszę Wam. Sama dowiedziałam się o niej dopiero na ok. 120
stronie (ze 150) i szczerze mówiąc rozczarowałam się. Nie
przeczę, że spodziewałam się konkretnego, krwistego zabójstwa z
mnóstwem latających flaków i odciętych tępym nożem członków,
a przestępstwo popełnione przez filologa nie ma z nim nic
wspólnego. Jednak nawet nie to jest powodem braku zachwytu z mojej
strony.
Historia, pisana w
narracji pierwszoosobowej w formie pamiętników, sama w sobie
mogłaby być niezła, gdyby nie to, że jest tak straszliwie
przegadana. Nie pamiętam, ile razy miałam ochotę odłożyć tę
książkę z powrotem na półkę i nigdy do niej nie wracać. Do
dobrnięcia do końca zmusiłam się tylko dzięki małej ilości
stron. Dawno nie czytałam powieści tak przepełnionej
niepotrzebnymi rozdziałami, dywagacjami i dygresjami, nie wnoszącymi
do fabuły zupełnie nic! Kilka razy uśmiechnęłam się pod wąsem,
bo poczucia humoru France'owi faktycznie nie można odmówić.
„Zbrodnia...” sama w
sobie na pewno nie rozczarowałaby mnie tak bardzo, gdyby nie to, że
ciągnęła się w nieskończoność. Przypisy, które przeważnie
czytam z ogromnym zainteresowaniem, nudziły mnie do tego stopnia, że
używałam lektury jako bardzo skutecznego środka nasennego zamiast
relanium. Muszę jednak oddać autorowi sprawiedliwość i nadmienić,
że komuś zainteresowanemu Francją, jej kulturą, sztuką i
historią, mogą one wydać się bardzo ciekawe. Mnie niestety nie
porwały. Chyba nigdy nie czytałam 150-stronicowej powieści przez
miesiąc, nie mając do roboty właściwie nic innego. Gdyby nie
fakt, że miałam już w życiu do czynienia z rewelacyjną
francuską prozą, tej jednej książce udałoby się zniechęcić
mnie do niej na długie lata.
Nie rozumiem zachwytów
nad tą pozycją. Być może niegodnam oceniać francuską klasykę,
ale bez wyrzutów sumienia daję „Zbrodni Sylwestra Bonnard”
tylko 3 z 5 gwiazdek – jedną za humor, drugą za świetną postać
służącej i trzecią za piękne bibliofilskie opisy. Książkę
polecam osobom lubiącym filozofowanie, przeciąganie każdego wątku
w nieskończoność i amatorom kultury francuskiej. Ja raczej znów
po nią nie sięgnę.
***
Tytuł: „Zbrodnia Sylwestra Bonnard” / „Le crime de Sylvestre Bonnard”
Autor: Anatol France
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilość stron: 152
Rok pierwszego wydania: 1881
Język: polski
Język: polski
Język oryginału: francuski